sobota, 26 listopada 2011

Black friday

Dla mnie okazał sie być naprawdę czarnym. Wybrałam sie z koleżanka moim samochodem na zakupy. Zdarzylysmy pójść do jednego sklepu, ten okazał sie do niczego więc postanowiliśmy pojechać gdzie indziej. Wszystko byłoby ok gdyby moj samochód zapalił. Okazało sie, ze bateria jest rozladowana -.- na szczęście miałam kartę triple A więc zadzwoniłam do nich i przyjechali. Jedyne co mogli zrobić to odpalic mi go na kablach. Trwało to jakieś 5 min a potem musiałam jechać do domu i odstawić auto do garażu. Tym sposobem jestem teraz zdana na łaskę moich znajomych bo moi hosci wyjechali na weekend i zajmą sie samochodem dopiero po powrocie. :(

piątek, 25 listopada 2011

Come back.

Postanowilam znowu prowadzic bloga. Odkad pamietam zakladalam blogi, po 2 miesiacach przestawalam pisac i tak w kolko. Zmienie to! ;p
W Stanach jestem juz prawie 5 miesiecy. Z cala pewnoscia moge powiedziec, ze podoba mi sie tutaj. Mysle nawet, ze chcialabym tu zostac ale o tym innym razem.
Poczatki tutaj nie byly latwe. Nie chodzi o tesknote czy cos w tym stylu. Owszem tesknilam ale nie tak jak spodziewalam sie tego przed wyjazdem. Problemem stalo sie miejsce w ktorym przyszlo mi mieszkac. Malenka miescina w ktorej nic, dolownie nic sie nie dzieje. Pomyslalam ok, moze Boston bedzie lepszy, ale i tu na poczatku sie zawiodlam. Owszem moja host rodzina jest bardzo fajna jednak pomyslalam: co mi z host rodziny jak umre tutaj z nudow?
Mysli o rematchu pojawialy sie co chwile. Radzilam sie innych au pair i wszystkie twierdzily zgodnie, ze powinnam zaryzykowac. Balam sie jednak to zrobic slyszac historie innych dziewczyn o ich koszmarnych rodzinach.

Teraz juz jest znacznie lepiej, mam znajomych, Boston wydaje sie 100 razy ciekawszy. Co prawda dalej nie lubie Easton i na kolejny rok (raczej przedluze swoj pobyt) na 100% zmienie miejsce ale poki co jest mi tu dobrze, majac swietnych znajomych da sie wytrzymac ;)
Nie bede opisywala tego co juz sie wydarzylo bo po prostu mi sie nie chce. Za duzo mialabym uzupelniania. Bede sie starala pisac regularnie ;)

ps. Przepraszam za brak polskich znakow ale korzystam z komputera ktorego dali mi hosci

niedziela, 26 czerwca 2011

Time to say goodbye...

To już jutro...nie wierzę...
Walizki stoją w przedpokoju już spakowane, dołożę jeszcze tylko kilka rzeczy. O dziwo zmieściłam się w tych 23 kg.
Pożegnanie na lotnisku w dalszym ciągu mnie przeraża...z mamą będzie najciężej.

To chyba tyle, następną notkę napiszę pewnie z NY. Wtedy będę miała się o czym rozpisywać :D

ps. Dzisiejszą notkę sponsoruje Hugh :) :




No to pa :)

niedziela, 19 czerwca 2011

Closer...

Zostało tylko 8 dni. Za tydzień o tej porze będę pewnie gorączkowa pakowała ostatnie rzeczy do walizki.
W ogóle przechodzę huśtawkę nastrojów. Raz nie mogę się doczekać, chcę żeby wreszcie był 27 czerwca a za chwilę stwierdzam, że czas lei za szybko i chciałabym tu jeszcze zostać;p
W dalszym ciągu nie wyobrażam sobie pożegnania. W dodatku przez to, że w CC są wyloty tylko z Warszawy będę musiała wyjechać z domu koło 1 w nocy bo samolot mam o 8:50 :(

Prezentów dla rodziny jeszcze nie mam wszystkich. Ciągle się zastanawiam jakie im wziąć słodycze żeby mi się to wszystko nie roztopiło jak będą upały..

wtorek, 14 czerwca 2011

Flights info.

Doczekałam się informacji o lotach!

8:50 Warszawa -> 10:30 Monachium
11:30 Monachium -> 14:40 NYC-JFK

Poza mną lecą jeszcze 4 osoby, w tym jeden chłopak. Wszyscy Lufthansą :)

wtorek, 7 czerwca 2011

20 days!

To już tak niedługo. Czas leci niesamowicie szybko, czasami chciałabym żeby chociaż trochę zwolnił bo mam jeszcze tyle do zrobienia.
Moim drugim domem stały się poczekalnie w szpitalu. Jak nie załatwienie zaświadczenia dla  CC to jakieś badania etc. Dzięki Bogu w tym tygodniu powinnam już wszystko zakończyć.

Z host rodziną jestem w stałym kontakcie. Dostaje coraz to nowsze zdjęcia dzieciaków czy filimiki.
Wczoraj dostałam meila od hostki, że wyśle mi jakąś paczkę z przekąskami bo słyszała, że w szkole jedzenie jest ohydne. Nie powiem, miło z jej strony :D

Niedługo zaczną się pożegniania z rodziną, znajomymi. Będzie ciężko. W dodatku z tatą prawdopodobnie będę się musiała pożegnać już w sobotę bo musi wyjechać :(
Poza tym nie mogę się doczekać informacji o lotach. Najpierw miały być miesiąc przed wylotem, następnie dziewczyny z CC powiedziały, że ok 3 tygodnie a na końcy staneło na 2 tygodniach. Niecierpliwię się. Lubie wiedzieć takie rzeczy wcześniej :D

środa, 4 maja 2011

54 dni.

Tyle zostało do mojego wyjazdu - dokładnie 54 dni. Nie ma dnia żebym sie nie zastanawiała jak to będzie. Nad tym czy to dobra decyzja się nie zastanawiam bo ja jestem tego pewna. Potrzeba mi takiego wyjazdu, życia na własną rękę. Rok studiów w Polsce, w dodatku na całkowicie nietrafionym kierunku dał mi w kość. Muszę się teraz zastanowić co dokładnie chce robić w życiu, czy chce studiować tutaj czy zagranicą bo póki co nie mam zielonego pojęcia.

Mam jeszcze masę rzeczy do załatwienia. Do tej pory nie wysłałam im wszystkich zaświadczeń, nie mam międzynarodowego prawa jazdy. Obiecałam sobie, że w przyszłym tyg. to wszystko załatwię. Co mi z tego wyjdzie - zobaczymy ;p

Póki co trzymajcie za mnie kciuki bo w piątek piszę rozszerzoną maturę z angielskiego. Zachciało mi się kolejny raz bawić w maturzystkę!