niedziela, 26 czerwca 2011

Time to say goodbye...

To już jutro...nie wierzę...
Walizki stoją w przedpokoju już spakowane, dołożę jeszcze tylko kilka rzeczy. O dziwo zmieściłam się w tych 23 kg.
Pożegnanie na lotnisku w dalszym ciągu mnie przeraża...z mamą będzie najciężej.

To chyba tyle, następną notkę napiszę pewnie z NY. Wtedy będę miała się o czym rozpisywać :D

ps. Dzisiejszą notkę sponsoruje Hugh :) :




No to pa :)

5 komentarzy:

  1. Miłej podróży!
    Czekamy na post z NY :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem największą beksą na świecie... ale pamiętaj co Ci mówiłam... z kalek się nie można śmiać Hani!

    (czytam tą notkę i dalej mam świeczki w oczach, wiesz? jestem żalowa :P)

    OdpowiedzUsuń
  3. powodzenia! ;) jak sobie pomyśle o swoim pozegnaniu z najblizszymi to juz mi sie plakać chce.... ale damy rade, i wrocimy (albo i nie;D) z mega wspomnieniami, i wtedy beda lzy szczescia;)

    OdpowiedzUsuń